Zupy sanatoryjne
To będzie trochę marudzenia. Ale tak bardzo lubię zupy, że muszę się pożalić. Chyba wszystko zależy od kucharza. Oczywiście sanatoryjny dietetyk też ma sporo do powiedzenia. No i pieniądze, przeznaczone na wyżywienie.
Mimo wszystko będę sie upierać. że to kucharz nadaje smak potrawom. A w tych Dąbkach, to kucharki chyba w ogóle nie lubiły jeść (ja bym nie podała na stół potraw, których sama nie chciałabym, z powodu kiepskiego smaku, jeść).
Podstawą przeważającej ilości zup był jakiś wywar warzywny (piszę "jakiś"), bo wywar mięsny to nie był). A w nim śladowe ilości włoszczyzny i w zależności od nazwy zupy odpowiednie warzywa. Jeśli zupa nazywała się "grysikowa", to była z kaszką, chyba jaglaną, mocno rozgotowaną. Czyli ten słaby wywar warzywny + grysik (cokolwiek to było). Gdy zupa nazywała się "ziemniaczana", to w wywarze pływały ugotowane ziemniaki, krojone, jak frytki. Zupa "koperkowa", to był taki sam nędzny wywar + siekany koperek, posypany na wywar. Mógł być jeszcze wywar z makaronem albo ze świeżą kapustą (wtedy nazywała się ta zupa "kapuśniakiem ze świeżej kapusty". A wszystko wodniste, bez zaciągnięcia. No owszem, z głodu by się nie zeszło, ale jadłam takie zupy, jak za karę. Żadnej przyjemności.
Raz, jedyny, trafiła sie zupa pomidorowa. Ach, co za ulga! I nawet smaczna była, z ryżem. prawie, jak zupa mojej mamy. Raz też był "barszcz biały", dość smaczny prawie żurek, z jakąś kiełbasa o twardej skórce. I był "barszcz ukraiński" też smaczny, ale cienki, jak zwykły barszcz. A i "krupnik", na tym cienkim wywarze dodane trochę ziela angielskiego i kaszy jęczmiennej, pęczaku (Mój tym razem stwierdził, że w naszym domu pęczak jedzą ryby, bo on łowi ryby na sparzony pęczak). I to cały "repertuar" zup!? Jakby nie dało się ugotować czegoś smaczniejszego, ciekawszego. Podobno polska kuchnia słynie z ilości i różnorodności zup. I wcale nie była to dieta lekkostrawna. nawet ci pacjenci pełnopłatni mieli tylko takie zupy, biedacy.
Ale co tam. Było. minęło. I mam nadzieję, że nie wróci więcej ;)
Witaj coraz dłuższym dniem Haniu
OdpowiedzUsuńCzekam na przepis, na prawdziwą zupę. Może właśnie żurek lub barszcz czerwony? Święta już niedługo
Pozdrawiam zapachem kwitnących hiacyntów na parapecie
U mnie też hiacynty kwitną, postawiłam na stole, pachną obłędnie :) A barszcz zrobię na pewno. Kupiłam buraki, spróbuję ukisić, mam przepis, musze wypróbować :)
UsuńWitaj końcówką przedwiośnia Haniu
OdpowiedzUsuńJa już za kilka dni kiszę buraki
Życzę szybkiego nadejścia kolorowej Pani Wiosny
Nice entry, I'm here for the first time and maybe I will stay longer...!
OdpowiedzUsuńwomen’s jewelry