Zupa jesienna z wkładką ;)
To taka zupa regeneracyjna, czy jednogarnkowa, jak mówią Niemcy. Takiej jarzynowej jeszcze chyba nie robiłam. Ile rodzajów warzyw potrzeba na zupę jarzynową? Jak najwięcej ;) Z ogrodu wzięłam marchew, fasolkę, cukinię i natkę pietruszki. W domu miałam kupne pieczarki, ziemniaki i paprykę (no niestety, w tym roku papryka ledwo rosła, nie doczekałam sie owoców). No i mięso było ze sklepu - skrzydło z indyka. Najpierw ugotowałam rosół (no tak, seler i por też były z ogrodu), mięso obrałam z kości, pokroiłam (skóra dla kotów). A potem do rosołu wkroiłam wszystkie wymienione warzywa, pokrojone w kostkę, poza natką pietruszki. Gotowałam na wolnym ogniu aż do miękkości. Na koniec zrobiłam zasmażkę i na talerze pokroiłam natkę. O pieprzu zapomniałam, ale dodałam odrobinę cukru, żeby wydobyć smak.
Gdybym dodała pomidory i bazylię zamiast pietruszki, to byłaby jakaś wersja minestrone. Ale akurat pomidorów nie miałam, ani specjalnie "smaku" na kwaśna zupę. O minestrone domowym już tu pisałam.
Byłam ostatnio w restauracji włoskiej. Szef kuchni polecał zupę z cukinii. Jakoś nie mogłam uwierzyć, że zupa z cukinii, bez szczególnych dodatków (w menu były podane składniki, mało ich było) miała jakiś smak. Dla mnie cukinia jest warzywem "bez smaku". To wypełniacz. Jakby "zupa na gwoździu", bo sama smaku nie daje, tylko te pozostałe dodatki: wywar warzywny, czosnek, śmietana (ser feta albo bryndza). Może jednak powinnam spróbować tej zupy z cukinii. Byłaby nowa zupa (gdyby mi zasmakowała).:)
Witaj początkiem października Haneczko
OdpowiedzUsuńNa reszcie, doczekałam się. Jestem wielką miłośniczką zup. Cieszę się, że uległaś moim prośbom.
Jednak wybieram wersję bez bazylii, za którą nie przepadam. Świeżą jeszcze zjem, ale suszona... :(((
Pozdrawiam letnim słońcem jesienią
A wiesz, ja za bazylia też nie przepadam, nawet w tym roku jej nie posadziłam w warzywniku. I akurat wolę suszoną ;) Ja nie lubię i nie jadam rozmarynu. Dla mnie od pachnie "myszami" ;). No ale o gustach (kulinarnych) się nie dyskutuje :)
UsuńOczywiście, że nie. Wyobraź sobie, że jako dziecko jadłam czerninę. I to niedaleko Poznania
OdpowiedzUsuń