Zupa mirabelkowa
W upały robię dość często zupy owocowe. Ja lubię, Mój lubi, ale okazało się, że Najmłodszy nie lubi (ciekawe, gdy mieszkał z nami nie zauważyłam?)
Klasyczną zupą owocowa w moim domu rodzinnym była zupa jagodowa. Teraz o leśne jagody ciężko (w maju była susza, w okolicznych lasach były mizerne maluśkie jagody i takie tu sprzedawano za drogie pieniądze, nie brałam). Bywała też zupa jabłkowa.
Ja robię zupy owocowe, często z kilku owoców. I z jabłkami, i z czereśniami (jak ich było ponad miarę) i ostatnio z borówkami amerykańskimi, które uwielbiam (jem codziennie, tanie, z pobliskiej plantacji).
Teraz mamy wysyp mirabelek, takich ciemnowiśniowych. Mój uwielbia dżemy z nich, sam je przygotowuje, ja tylko ew. dosładzam i pakuję do słoików. Ale nadal jest ich mnóstwo. Te mirabelki mają okropnie kwaśną skórkę, ale przyjemny słodki miąższ, koloru morelowego.
Postanowiłam zrobić zupę z mirabelek pozbawionych skórki (no i oczywiście bez pestek). Sparzyłam sporą garść owoców, aż skórka zaczęła na nich pękać. Odcedziłam (sok zachowałam w osobnym garnku). Gdy owoce trochę ostygły, to zdjęłam z nich skórkę i wydobyłam pestki. Dodałam ten odlany ciemnoczerwony sok, zagotowałam ze sporą ilością cukru, zrobiłam lane kluseczki. I wyszła bardzo smaczna, delikatna zupa, o ciekawym kolorze.
Trochę było z tym zachodu, ale chyba jeszcze powtórzę zupkę niebawem, bo bardzo nam smakowała :)
Witaj końcówką sierpnia Haneczko
OdpowiedzUsuńJak dawno nie jadłam zupy owocowej. A przecież do mojej rodziny trafiła ona z Wielkopolski.
A mirabelki również przywołują wspomnienia z tamtehgo regionu
Pozdrawiam przygotowaniami do wyjazdu
Czy już wróciłaś Ismenko? Teraz mało wchodziłam na blogi. Mam ciągle sporo zapraw do zrobienia, ostatnio nasze brzoskwinie. A jeszcze będą śliwki. Aż się boję, tak bardzo nie chce mi się ich przerabiać. Może zrobię nowa zupę. Dla mnie nową, znalazłam w przepisach mamy. Ale ona chyba jej nie robiła, nie pamiętam. No zobaczymy, musze kupić składniki :) Uściski dla Ciebie!
Usuń